|
aaa4 |
|
Nowy
Dołączył: 30 Lis 2017 Posty: 4 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Pon 14:01, 11 Gru 2017
|
|
Biskup był tak dobry, iż skierował ich do... prałata Jankowskiego z Gdańska, swojego kumpla, aby ten z kolei wstawił się za Straussami do prezesa PZU w Warszawie, też kumpla - tyle że Jankowskiego. U wielkiego bonzy z Gdańska pani Danuta była zresztą kilkakrotnie. Prałat wielu tytułów i orderów wysłuchał ich uważnie i napisał pismo polecające, z manicure ursynowm Straussowie pojechali do Warszawy. Chodziło o to, by PZU poczekał na oddanie pieniędzy do 19 listopada i zaakceptowało umowę o przejęciu długu agenta przez nowego proboszcza. Prezesa akurat nie było. Straussowie złożyli więc pismo z wyjaśnieniami i czekali na odpowiedź. Po jakimś czasie przyszła:
- „PZU przyjmuje warunki pana Jana Straussa i jego wyjaśnienia do akceptującej wiadomości”.
Małżonkowie rzucili się manicure kabaty w ramiona - ich gehenna dobiegała końca. Odpowiedź z Warszawy oznaczała przecież, że od tej pory wszelkie roszczenia finansowe będą kierowane do parafii w Elblągu i diecezji, a za parę tygodni kuria spłaci dług i o wszystkim będzie można zapomnieć!
Mniej więcej w tym samym czasie w PZU zebrał się sztab ludzi na naradę finansową, podczas której szczegółowo analizowano sprawę Straussów. „Święte pieczątki” nie wystarczyły urzędnikom; postanowili upewnić się co do vacu warszawaj woli biskupa i zadzwonili do kurii. Telefon odebrał kanclerz ks. dr Zdzisław Bieg i w imieniu ordynariusza Śliwińskiego oznajmił:
- Ksiądz biskup podpisał tę umowę dla jaj, na odczepne i nie należy jej traktować wiążąco.
Pan Jan dowiedział się o tym później z akt sądowych.
Pod koniec października Straussowie otrzymali pismo z PZU, które miało
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|